11.02. Światowy dzień chorego – ofiara cierpienia

05083
Chrześcijanin jest powołany do jedności z Chrystusem w radości i cierpieniu. Święty Jan Paweł II pragnął, byśmy umieli rozpoznać i przyjąć wezwanie Boga, który każe nam „być twórcami pokoju poprzez ofiarę naszego cierpienia”.

Dzień wspomnienia objawień Matki Najświętszej w Lourdes św. Jan Paweł II ustanowił Światowym Dniem Chorego. Prośmy dzisiaj Maryję, by wyjednała każdemu wierzącemu dar niezłomnej wiary. Dzięki Niej moce zła, nienawiści i niezgody zostaną rozbrojone przez ofiarę ludzi słabych i chorych.

Zapytajmy samych siebie, jak to mądrze i pięknie uczynił niegdyś średniowieczny mistyk: Kto w życiu doczesnym jest wolny od cierpień? Mamy odpowiedź: Zaprawdę, nikt na całym obszarze ziemi! Nie zapobiegają temu ani zamki warowne i obronne miasta, ani też purpura królewska i bogate szaty. Czy mamy świadomość powszechności zjawiska zwanego cierpieniem?

Cierpienie bez Chrystusa nie ma większego sensu i trudno je zrozumieć, za to znoszone z Chrystusem ma inny wymiar i przynosi błogosławione owoce. Jak my znosimy swoje rozmaite cierpienia duchowe i cielesne? Z Bogiem czy jakby Boga nie było? Czy cierpienie nas buduje, czy raczej poniża w naszym człowieczeństwie? To zależy w dużej mierze od nas samych. Potrzebna jest ufna modlitwa o umiejętne znoszenie cierpienia, które kiedyś na nas przyjdzie. Trzeba dostrzec w nim wymiar zbawczy. Pomoże nam w tym nasze pokorne błaganie skierowane do Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela świata i człowieka. „Cierpienie jest w świecie po to, ażeby wyzwalało miłość, ażeby rodziło uczynki miłości bliźniego, ażeby całą ludzką cywilizację przetwarzało w cywilizację miłości” – to stwierdzenie Ojca Świętego Jana Pawła II.

Ksiądz Kazimierz Bukowski w 1999 roku w Krakowie-Łagiewnikach powiedział do chorych: „Zbliżała się papieska wizyta duszpasterska w Ojczyźnie w roku 1991. Nareszcie w niepodległym kraju – od czasu wybuchu II wojny światowej. Nauczycielka-emerytka bardzo cieszyła się z tego powodu, że będzie mogła w niej uczestniczyć poprzez transmisje radiowo-telewizyjne podawane w pełniejszym wymiarze. Nagle radość pani Marii prysła jak bańka mydlana. Upadła tak nieszczęśliwie w swym mieszkaniu, że złamała kość biodrową. Kilka dni przed operacją i na czas pielgrzymki papieskiej znalazła się w szpitalu. W niezbadanych wyrokach Bożych na szpitalnym łóżku przeżywała cały okres pobytu Ojca Świętego w kraju.

Znajomi, którzy odwiedzali panią Marię w szpitalu nowohuckim, byli zdumieni jej nadzwyczajną pogodą ducha. Wreszcie ktoś zapytał ją o przyczynę wewnętrznego spokoju. To bardzo zwykłe – odpowiedziała. – Po prostu ofiarowałam swe cierpienie za Ojca Świętego. I za pomyślność jego misji w niepodległej Ojczyźnie”. „Życie biegnie obok chorych. Świat chorych jest innym światem. Czas liczy się inaczej. I nie ma tu pogody. Kto znajduje się wewnątrz tego świata chorych, już nie wie, jak toczy się życie na zewnątrz, nic nie wie o tych, którzy są wewnątrz. Ci, którzy są wewnątrz, są całkiem «na zewnątrz». Jaki jest nasz stosunek do nich?”.

Marquerite-Marie Teilhard de Chardin pisze: „Dla większości chorych noc jest wrogiem. Są chorzy, którzy nieprzerwanie muszą znosić wielkie cierpienie; noc potęguje ich mękę, a wymuszony spokój, który i tak już wydaje się im zbyt długi, ciągnie się w nieskończoność… Brak światła dziennego niepokoi nas, ponieważ w pewnej mierze daje nam przeczucie nieobecności Boga, to znaczy nieobecności życia. Trzeba liczyć się z chwilowym zaciemnieniem wiary”.

Wielu wyznawców Chrystusa stara się modlitwą, wypowiadaną ustami i sercem, być blisko Pana Boga. Do nich należy między innymi wielka rzesza chorych, z których część jest zrzeszona w Apostolstwie Chorych. Kolejny Światowy Dzień Chorego, który dziś obchodzimy, to dzień szczególnej pamięci o chorych całego świata i dzień rachunku sumienia z naszej postawy wobec ludzi chorych i cierpiących w najbliższym otoczeniu.

Cierpienie w różnej skali jest udziałem każdego człowieka. Niektórzy nawet cierpią przez całe życie. Iluż naszych bliźnich przebywa w szpitalu i leży w domowych łożach boleści. Są wśród nich członkowie naszych rodzin, przyjaciele, znajomi. Może i my kiedyś znajdziemy się w analogicznej sytuacji. Będziemy wtedy potrzebowali pomocy służby zdrowia, rodziny i otoczenia. Czy dzisiaj, będąc zdrowymi i w pełni sił, dobrze traktujemy chorych, starych, zniedołężniałych? Może dokuczamy swemu ojcu, który – jak mówi Księga proroka Syracydesa – rozum stracił albo matce cierpiącej na chorobę Alzheimera. Czy dbamy o ich potrzeby duchowe i religijne, chociażby przez Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą. Oni często tak bardzo chcą się wyspowiadać, przyjąć Komunię Świętą i namaszczenie chorych. A może nie masz czasu i ochoty, by przywieźć chorego do kościoła albo kapłana do domu? Może nabrałeś przekonania, że zawsze będziesz młody, zdrowy, przystojny i bogaty? Jeśli tak jest, szybko idź jutro do szpitala, popatrz na chorych i umierających. Niech Najświętsza Maryja Panna z Lourdes da ci łaskę zrozumienia sensu cierpienia i siłę do pomocy chorym.

„Pozwól mi nie prosić, bym unikał niebezpieczeństw, lecz bym bez lęku mierzył się z nimi. Pozwól mi nie prosić o uśmierzenie mego bólu, lecz o siłę, by go pokonać. Pozwól mi nie błagać w przerażeniu o ratunek, lecz żywić nadzieję na cierpliwość, że odzyskam wolność. Spraw, abym nie był tchórzem, co widzi Twą Łaskę tylko w powodzeniu, ale pozwól mi znaleźć uścisk Twej dłoni w mej klęsce” (Rabindranath Tagore, Owocobranie).

Drodzy chorzy!

Także Wy, macie szczególny udział w głoszeniu współczesnemu światu „swoistej Ewangelii”, „ewangelii cierpienia”. Niejako pośrodku Waszej misji, Waszej biedy, w samym centrum Waszego cierpienia, lęku i dramatycznych pytań jest zawsze Maryja, cudowna Lekarka – zatroskana, współczująca i wspierająca, podobnie jak ongiś w Galilejskiej Kanie. Pierwsze, co wypada zrobić, to dostrzec Jej obecność i przyjąć ofiarowaną pomoc – tak, jak przyjęli ją z wdzięcznością uczestnicy wesela w Kanie. Matka Jezusa działa przez ludzi – lekarzy, pielęgniarki, szpitalny personel, kapelanów, wolontariuszy posługujących w hospicjach.

Dziś, w Waszym imieniu oraz w imieniu Kościoła, wyrażamy im wszystkim wdzięczność za ich ofiarną, cichą, codzienną i conocną posługę. Starajcie się, drodzy chorzy, dostrzegać i szanować jej wartość. Zdarza się bowiem niekiedy, że osoba dotknięta cierpieniem, chora czy starsza próbuje „egzaminować” swych opiekunów czy domowników z cierpliwości i miłości; bywa też, że odpycha pragnących pośpieszyć jej z opieką i wsparciem. Brońcie się zawsze przed pokusami podobnych zachowań. Pamiętajcie, że osoby te posyła Wam sam Bóg. Inspiruje ich przykład Maryi służącej Elżbiecie, czy przykład Szymona. Oni są po to, aby Wam pomagali nieść krzyż, aby przywracali Wam, ubogim w zdrowie, błogosławioną nadzieję.